Sto lat, Asteriksie!

Dziś – 29 października – 60. urodziny obchodzi Asteriks, jeden z najsłynniejszych Francuzów w historii, a z pewnością najsłynniejszy Gal w dziejach komiksu. Jubileusz popkulturowej ikony to również doskonały moment, by dzięki gościnnym cyberprzestrzeniom „Polityki” wystartować z nowym blogiem poświęconym komiksowi. Zwłaszcza że pretekstem nie są wyłącznie urodziny wąsatego galijskiego wojownika, lecz także premiera nowego albumu „Córka Wercyngetoryksa”.

Komiks napisany przez René Goscinnego i zilustrowany przez Alberta Uderzo debiutował na łamach pierwszego numeru magazynu „Pilote” 29 października 1959 r. I już w drugim kadrze pierwszego epizodu pojawiał się Wercyngetoryks, przywódca galijskiego powstania przeciwko Rzymianom, sportretowany po klęsce, którą poniósł w bitwie pod Alezją (52 p.n.e.). Ta bolesna porażka to mit założycielski opowieści o Asteriksie: po pokonaniu Wercyngetoryksa Juliusz Cezar zdołał podbić całą Galię. Z wyjątkiem jednej jedynej osady zamieszkanej przez nieugiętych Galów, która wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium…Ciąg dalszy to historia sukcesu, choć początki wcale nie były takie łatwe. Komiks Gościnnego i Uderzo cieszył się rosnącą popularnością, lecz dopiero szósty tom „Asteriks i Kleopatra” – błyskotliwie parodiujący legendarny film Josepha L. Mankiewicza z Elizabeth Taylor w roli egipskiej królowej – okazał się wielkim przebojem. Po śmierci Goscinnego w 1977 r. („Jakby zawaliła się wieża Eiffela”, żegnała humorystę jedna z paryskich gazet) pieczę nad serią przejął samodzielnie Albert Uderzo – wybitny rysownik, lecz niestety znacznie mniej utalentowany scenarzysta.

Asterix i Obelix się jednak wybronili – przecież zdążyli się stać nie tylko rozpoznawalnymi na całym świecie ikonami francuskiej popkultury, lecz także postaciami przynoszącymi milionowe dochody. Gdy więc Uderzo ogłosił, że przechodzi na artystyczną emeryturę, na swoich następców namaścił dwóch doświadczonych twórców: za komiksy o Asteriksie mieli od tej pory odpowiadać scenarzysta Jean-Yves Ferri i rysownik Didier Conrad, swoją drogą, obaj będący rówieśnikami bohatera serii.

„Córka Wercyngetoryksa” to czwarty album o Galach, który wspólnie stworzyli (i 38. tom całej serii – nie licząc rozmaitych wydawnictw okolicznościowych), a także element hucznych obchodów 60-lecia Asteriksa (tego, jak z rozmachem celebrować rocznice związane z ważnymi postaciami popkultury, musimy się dopiero nad Wisłą nauczyć). Czy godny tej okrągłej rocznicy? Raczej tak, choć na pewno nie bez zastrzeżeń. Ferri i Conrad – choć pracują nad serią o Asteriksie od ośmiu lat – są wciąż w niezręcznej sytuacji, bo zawsze będą skazani na porównania z Goscinnym i Uderzo. Ich wersja przygód Galów była początkowo niemal perfekcyjną mimikrą dokonań poprzedników, ale z każdym kolejnym tomem artyści wprowadzają do opowieści swoje elementy. Rzecz jasna nigdy nie będą mogli przekroczyć pewnych ograniczeń – ani wydawca, ani zapewne czytelnicy nie oczekują w tym przypadku twórczej rewolucji, a najwyżej drobnych korekt kursu. Po kilku bardzo słabych albumach ze scenariuszami Uderzo (w tomie „Gdy niebo spada na głowy” w galijskiej wiosce ląduje nawet UFO) Ferri przywrócił Asteriksowi przynajmniej część dawnej werwy i humoru. A także spróbował wprowadzić go w nowoczesność.

Ferri i Conrad, którzy na premierę nowej części przyjechali spotkać się z polskimi dziennikarzami, mówili, że początkowo myśleli, by w fabule pojawił się sam Wercyngetoryks, ale ostatecznie wymyślili, że będzie to jego córka (fikcyjna) Adrenalina. Ponieważ po klęsce pod Alezją wódz przekazał jej atrybuty władzy, Juliusz Cezar obawia się, że nastolatka wkrótce poprowadzi swoich rodaków do kolejnego buntu. Rzymianie ścigają więc Adrenalinę po całej Galii, a jej opiekunowie postanawiają na jakiś czas oddać ją pod opiekę Asteriksa i jego przyjaciół. Gdzie mogłaby być bezpieczniejsza niż w wiosce, której mieszkańcy dysponują – dzięki magicznemu wywarowi – nieograniczoną siłą? Tyle że Adrenalina ma własne plany, a już z pewnością nie chce brać udziału w wojnie, ucieka więc z wioski dzięki pomocy grupki rówieśników, po czym następuje seria zaiste niefortunnych zdarzeń, włącznie z tradycyjnym dla komiksów o Asteriksie zatopieniem pirackiego statku.

Ferri konstruuje fabułę według sprawdzonych wzorców – schemat opowieści o Asteriksie można bez trudu rozpisać tak, jak kiedyś Umberto Eco rozpracował wzór filmów o Jamesie Bondzie. Nie wykracza poza reguły ustanowione przed laty przez Goscinnego. Ale próbuje choć odrobinę dogonić współczesne czasy, co, przyznajmy, z bandą wąsatych Galów u boku nie jest wcale łatwe.

Przede wszystkim po raz pierwszy w centrum akcji pojawia się tak silna i zdecydowana kobieca postać, na dodatek przeciwstawiająca się patriarchalnemu porządkowi (tak, była choćby wspomniana już Kleopatra, ale jej status nie pozwalał czytelniczkom na łatwą z nią identyfikację). Co prawda wciąż potrzebuje pomocy Asteriksa, by ostatecznie wydostać się z opresji, lecz jest to postać, jakiej w poprzednich tomach bardzo brakowało: ani matrona trzęsąca domem, ani obiekt westchnień tego czy innego wojownika, ale zdecydowana, pewna siebie, przebojowa dziewczyna – nawet jeśli jej postawa jest przede wszystkim efektem nastoletniego buntu. Pojawiały się w zachodnich recenzjach sugestie, że postać Adrenaliny była wzorowana na Grecie Thunberg – nie wiem, ile w tym prawdy, ale faktycznie córka Wercyngetoryksa jest bohaterką na miarę naszych czasów: jej bunt wynika przede wszystkim z tego, że dziewczyna nie ma zamiaru być symbolem minionej epoki i nie chce ponosić konsekwencji błędów popełnianych przez przodków.

„W gruncie rzeczy liczy się tylko szczęście naszych dzieci”, mówi jeden z drugoplanowych bohaterów komiksu, ostatecznie pogodzony z tym, że nastolatkowie mają własne plany na przyszłość i pomysły na życie. A skoro zrozumieli to wcinający dziki, tłukący Rzymian Galowie, tym bardziej powinna być to prawda łatwa do przyjęcia dla naszego pokolenia.

Asteriks: Córka Wercyngetoryksa, scenariusz: Jean-Yves Ferri, ilustracje: Didier Conrad, przekład: Marek Puszczewicz, Egmont Polska 2019, 4/6